MOJA PRZYGODA Z DZIADKIEMPewnego razu poszłam z dziadkiem do cyrku.Namiot cyrkowy rozstawił się na terenie basenu,za który odpowiadał dziadek.Dostał on darmową wejściówkę dla siebie i wnuka.Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie się przedstawienia.Na początek wyszedł dyrektor cyrku z kwiatami ipoprosił nas na scenę. Wręczył dziadkowi bukiet ipodziękował mu ,że zgodził się na rozstawienie namiotu cyrkowego.Odniosłam kwiaty na nasze miejsca iwróciłam na scenę.Dyrektor klasną w dłonie i zza kurtyny wybiegły konie.Mogłam pojeździć na jednym z nich.Był to udany dzień z dziadkiem.Karolina Stelmaszczyk kl.3a,,Moja przygoda z dziadkiem”Pewnego pięknego dnia ja (Pola) postanowiłam odwiedzić dziadka. Był to doskonały termin, ponieważ dziś był Dzień Dziadka.Babci nie miałam, wiec dziadek mieszkał sam. Zawsze wydawał mi się bardzo wesoły, i dam głowę, że nie podejrzewałam, że dziadek skrywa jakieś tajemnice. Miałam prawo się pomylić, bo byłam u niego tylko kilka razy w życiu. Mama też jakoś dziwnie nie chciała nic mówić o dziadku.Wracając do Dnia Dziadka, wtedy zaczynały się u nas w szkole ferie zimowe. Rodzice pracowali, Ania (moja siostra) wyjechała na studia, więc musiałam pojechać sama. Kiedy byłam u dziadka, najpierw nakarmiłam jego kozę, ponieważ nie dałaby mi przejść. Kiedy w końcu po wielu, wielu latach zobaczyłam dziadka, nie wiedziałam co mam powiedzieć-Hej dziadziu!- wreszcie wydusiłam coś z siebie.-Hej, hej Pola- powiedział dziadek i zrobił śmieszną minę.–Wchodź do środka- uśmiechnął się.Zapachniało ciastem, a dziadzio zapytał:–Chcesz ciasta?- nie zaprotestowałam, ponieważ uwielbiam ciasta.Kiedy usiedliśmy przy stole dziadek powiedział cicho, kiedy nakładał ciasto-Chcę ci powierzyć tajemnicę, ale obiecaj, że nikomu o niej nie powiesz.- Obiecuję- powiedziałam.–A co obiecujesz?- upewniał się czy pamiętam.-Obiecuję nie wygadać twojej tajemnicy-Dobrze. Jestem superbohaterem. Jeśli będziesz chciała, to kiedy zjemy ciasto to zabiorę cię na podniebną przejażdżkę-powiedział z zagadkowym uśmieszkiem.–A czy jesteś takim superbohaterem, co może podnieść kilkanaście słoni na małym paluszku?- zapytałam jak małe dziecko.–Nie, nie! Ja tylko umiem latać i ratować ludzi ze smutnego nastroju-nagle zamilkł i w domku zapadła całkowita cisza. Jednak dziadek coś słyszał. Wkrótce i ja usłyszałam ciche piszczenie.Dziadek szybko pobiegł do swojej sypialni i po chwili wybiegł w stroju superbohatera, wziął mnie na ręce i z hukiem wylecieliśmy z chatki. Wydawało mi się, że lecimy z tydzień, ale były to tylko dwa dni. Dziadek wydawał mi się nagle bardzo poważny. Kiedy tak lecieliśmy i lecieliśmy chciałam nie spać, ale oczy same mi się zamykały. Dolecieliśmy do Anglii i gdzieś po środku Londynu w najwyższym wieżowcu, na samym szczycie w kominie utknął bobas. Mama i tata tej dziecinki stali i nie wiedzieli co mają robić. Po ulicy śmigały już same media, pogotowie, policja, straż pożarna i nawet przed wieżowcem zatrzymała się ciężarówka z TNT. Dziadek wleciał do komina, złapał spadające w otchłań dziecko i wyleciał uśmiechnięty z bobasem na rękach. Uradowani ludzie odebrali mojemu super-dziadkowi dziecinkę. Dalej wiecie co się stało. Przez dwa dni wracaliśmy do chatki dziadka. Jednak, kiedy dotarliśmy na miejsce nie zobaczyliśmy kozy stojącej na dróżce przeżuwającej trawę. Rzuciliśmy się pędem za domek.-No tak! Przecież dojrzały mi truskawki!- powiedział dziadek i patrzyliśmy jak wiecznie głodna koza pożera truskawki razem z krzaczkami.W końcu nadszedł czas, kiedy musiałam pożegnać się z dziadkiem. Wcale nie byłam smutna, bo kiedy otworzyłam drzwi samochodu wpadł na mnie Reks, nasz nowy szczeniak, a w samochodzie siedziała Anka! Rzuciłam się w jej ramiona.I taka to była historia z super-hiper dziadkiem.Karolina Hamanowicz kl. 3aMoja przygoda z babciąChciałbym przybliżyć wam moją przygodę z babcią. Właśnie zaczęło się odliczanie do odlotu w kosmos, a na pokładzie statku moja babcia i ja. 10..9..8..7..6..5..4..3..2..1.. i 0 ! i wylatujemy w kosmos. Mijamy galaktyki oraz przeróżne gwiazdy i planety. „Zbliżacie się do Marsa”, - oświadczyła wieża nadzorująca lot. Wylądowaliśmy na czerwonej planecie. Moja babcia i ja poszliśmy na kosmiczny spacer. Na Marsie było super ! Ale było trochę zimno, chociaż i tak bardzo mi się podobało. Chciałbym tam zostać trochę dłużej, ale musieliśmy już wracać na Ziemię. Po powrocie wszystko opowiedziałem mamie, ale coś mi się wydaje, że mi nie uwierzyła. Następnego dnia myślałem, że to był tylko sen, ale zobaczyłem skałkę z Marsa położoną na biurku. Teraz nie miałem żadnych wątpliwości, że to wydarzyło się naprawdę. Chciałbym to przeżyć jeszcze raz, bo ta wyprawa bardzo mi się podobała.Maciej Rytel kl. 3 aMó j dziadek jest kró lemPewnego dnia, kiedy siedziałam na balkonie i oglądałam miasteczko, do którego niedawno się wprowadziłam, przypomniała mi się moja ulubiona historia, którą opowiem wam później, bo zapomniałam się przedstawić nazywam się ALEKSANDRA PATRYCJA RÓŻANA I, a nazywam się tak, ponieważ niedawno odkryłam że mój dziadek jest królem, a ta opowieść zaczyna się tak...Dokładnie 3 miesiące temu, kiedy mieszkałam jeszcze w miasteczku o nazwie Kobyłkowo, a nie w Chelsis Dynastii, do której jak już mówiłam się wprowadziłam, patrzyłam przez okno i zobaczyłam piękny zamek. Był ogromny, miał cztery wysokie wierze i sześć pięknie ozdobionych balkonów. Przypominał wielką lilię. Bardzo mi się spodobał, dlatego szybko pokazałam go mamie. Ona powiedziała, że mieszka w Kobyłkowie już dwadzieścia lat i nigdy go tam nie widziała. Powiedziała również, że jak on mnie zaciekawił to możemy go zwiedzić już jutro. Zgodziłam się. Następnego dnia pojechałyśmy zwiedzać zamek. Po chwili byłyśmy już w środku, wtedy mama dała mi aparat fotograficzny i powiedziała, żebym robiła zdjęcia, bo się rozdzielimy: ja pójdę w lewą stronę, a mama w prawą. Poszłam więc tam, gdzie mama kazała. Zwiedzałam wiele miejsc: piękne sale, kuchnię, korytarze, łazienki, sypialnie i salę tronową. Chodziłam zgodnie z planem zamku, aż zobaczyłam pokój, którego nie było na planie. Zaciekawił mnie on, dlatego do niego weszłam. Przestraszyła się, bo tam siedział starszy pan z koroną na głowie, w pelerynie i długiej szacie. Był to jakiś król. Po rozmowie z nim okazało się, że to mój dziadek Adolf Christian Różany III.- Dziadku! – krzyknęłam, ale on nie odpowiedział, więc krzyknęłam drugi raz. Tym razem odpowiedział: -Poczekaj chwilę!-Dlaczego? – zapytałam.Długo się zastanawiał nad odpowiedzią, ale w końcu odrzekł:- Nie wiem gdzie w tym moim zamku jest królewski pierścień.. Jest mi bardzo potrzebny, bo nie wpuszczą mnie bez niego na zebranie królów.- To ja dziadkowi pomogę go szukać – powiedziałam.On się ucieszył. Po chwili zaczęliśmy poszukiwania pierścienia. Szukaliśmy w pięknych salach, kuchni korytarzach, łazienkach i na sali tronowej, ale pierścienia brak, To dlatego, że zapomnieliśmy o jednym pokoju – sypialni. Gdy weszliśmy do niej, zobaczyliśmy straszny bałagan, który zrobił dziadek, kiedy szukał pierścienia. Nagle zobaczyłam coś świecącego w starej szufladzie obok łóżka. Podeszłam tam i wyjęła rzecz. To był pierścień! Ucieszyliśmy się. Dziadek dziękował mi, że znalazłam jego zgubę.- W nagrodę mianuję cię królewną Aleksandrą Patrycją Różaną I.- Dziękuję drogi dziadku – odpowiedziałam.Po chwili dziadek powiedział: - Nikt oprócz ciebie, nie wie, że tu jestem. Proszę obiecaj mi, że nasze spotkanie będzie tajemnicą.- Obiecuję – powiedziałam.Gdy wróciłam do domu, nie mówiłam nic mamie ani nikomu innemu.Pamiętajcie, ta historia to sekret!Natalia Paciorek kl. 3a