Uczniowie z klasy 3a w ramach tematu tygodnia o środkach transportu napisali opowiadania o podróży statkiem. Wszystkie dzieci starały się, aby każda praca była wyjątkowa. Wspólne czytanie prac dało nam wiele satysfakcji i radości.
Poniżej prezentuję opowiadania, które podczas wspólnego głosowania otrzymały najwięcej punktów.
Wychowawca klasy 3a
„Przygoda na wyspie”
Miesiąc temu wypłynęłam statkiem w daleką podróż. Niestety, po drodze był sztorm, a w dodatku zepsuły mi się radar i kompas. Nie miałam pojęcia, dokąd płynę. Po kilku dniach na horyzoncie zobaczyłam wyspę. Postanowiłam do niej dopłynąć. Wysiadłam z łódki i zwiedziłam część wyspy. Wyspa była duża, piaszczysta i rosły na niej palmy.
Poczułam głód, dlatego wdrapałam się na palmę i zerwałam kokos, a z drugiego drzewa banany. Kiedy jadłam, zobaczyłam małpkę, która próbowała wyrwać mi banana. Kiedy osiągnęła swój cel, podbiegła w głąb wyspy i już jej nie było. Zaczęłam więc jej szukać. Wkrótce znalazłam małpkę. Wydawało mi się, że chce mi coś oznajmić. Próbowałam zgadnąć, ale się nie udawało.
Za każdym razem małpka kręciła swoją małą głową. Po pewnym czasie wzięła patyk i narysowała krzyżyk na pagórku, znajdującym się pomiędzy nią, a mną. To mogło oznaczać tylko jedno: SKARB!!! Zaczęłam kopać. Kopałam i kopałam bez końca. I nagle moja łopata natrafiła na coś twardego. „Jeśli się nie mylę to skarb”- powiedziałam do siebie. Nie myliłam się.
Wykopałam wielką skrzynię. Pewnie w niej jest skarb. Ale jak ją otworzyć? To wiedziała tylko małpka. Nie wiadomo skąd, wzięła klucz i podała mi. Teraz ta najfajniejsza chwila, otwieramy! Ojej to rower! Niemożliwe rower! Zdziwiłam się, bo przecież rowery będą wymyślone dopiero za 50 lat. Wyjęłam rower i małpka zaczęła na nim jeździć. Następnie podjechała do mnie i oddała mi rower. I z tym rowerem przyjechałam statkiem do Polski. A potem opowiedziałam wszystkim moją zabawną historię.
KONIEC !!!
Barbara, kl. 3a
„Zielony kamień”
Miesiąc temu wypłynęłam statkiem w daleką podróż. Niestety po drodze dopadł nas sztorm, a w dodatku zepsuł mi się radar i kompas. Nie miałam pojęcia dokąd płynę. Po kilku dniach na horyzoncie zobaczyłam wyspę… i postanowiłam do niej dopłynąć.
Wyspa okazała się Wyspą Zieloną. Tak się nazywała, bo mieszkało na niej mnóstwo rajskich ptaków, dzikich zwierząt, a rosło sporo egzotycznych roślin. Wysiadłam ze statku i spojrzałam na mapę ze zdziwieniem, gdyż było tam napisane tak: „Gdy znajdziesz zielony kamień, naciśnij go, a wtedy…”
- A wtedy co? – krzyknęłam z zaciekawieniem.
W tym samym czasie jakieś ciekawskie małpy wsiadły do mojego statku i popłynęły nim gdzieś, razem z moją załogą (która właśnie spokojnie sobie spała). Nie przejmowałam się tym za bardzo, więc poszłam w głąb malutkiej dżungli, by szukać zielonego kamienia. Wtem zauważyłam małego pytona, dlatego chciałam uciec, ale okazało się, że ten pyton jest z kamienia! Wtem wystawił swój język, a na nim znajdował się… niebieski kamień!!!
Szybko go wzięłam i znienacka pojawił się przede mną tygrys. Najpierw podał mi łapę, potem podał drugą, wskoczyłam na jego grzbiet i pognaliśmy na brzeg.
- Dziękuję – powiedziałam do tygrysa – bardzo mi pomogłeś.
I nagle zniknął.
W pewnym momencie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wzięłam piłę, która nagle się pojawiła, i zaczęłam piłować palmy. Wzięłam też materiał, z którego zrobię żagiel. Pracowałam trzy dni, ale było warto! Wkrótce skończyłam. Zwodowałam żaglówkę i popłynęłam w kierunku statku, który widniał na horyzoncie…
Antonina, kl. 3a
„Przyjaciel Miluś ”
Miesiąc temu wypłynęłam statkiem w daleką podróż. Niestety po drodze był sztorm, a w dodatku zepsuły mi się radar i kompas. Nie miałam pojęcia dokąd płynę. Po kilku dniach na horyzoncie zobaczyłam wyspę. Postanowiłam do niej podpłynąć.
Gdy już dopłynęłam zacumowałam moją łódkę i zabrałam plecak. Postanowiłam zwiedzić wyspę. Pierwsza moim oczom ukazała się piękna plaża, na której nie brakowało muszelek. Bardzo lubię pamiątki, więc wzięłam kilka i poszłam w głąb plaży. Po jakimś czasie ciepły piasek zamienił się w trawę i weszłam do lasu. W końcu zrobiłam się zmęczona, usiadłam więc na kamieniu i wyjęłam z plecaka prowiant. Gdy się napoiłam i zjadłam kanapkę wyruszyłam w dalszą podróż.
Po drodze widziałam wiele roślin, a najbardziej podobały mi się kwiatki. Na leciutkiej zielonej łodydze były żółte płatki, przypominały kształtem serce i miały takie złote antenki. Zdziwiło mnie, że nie było żadnych zwierząt, widziałam tylko motyle. Szłam długo, więc zapadł zmrok. Rozłożyłam malutki obóz i zrobiłam sobie przekąskę. Kiedy zjadłam, położyłam się spać oczekując, że rano spotka mnie przygoda.
Kiedy chciałam jeszcze spać coś pogilgotało mnie w brodę. Otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć! Zobaczyłam dziwne stworzonko. Wyglądało jak myszka na dwóch łapkach, która jest różowa i ma długie wąsy. Przywitałam się, a stworek powiedział że ma na imię Miluś i zapytał się czy może zostać moim przyjacielem i towarzyszem. Zgodziłam się.
Podróżowaliśmy bardzo długo. Nasza najlepsza przygoda była, gdy płynęliśmy po rzece. Miluś miał małą łódkę, a ja rower wodny . Świetnie się bawiliśmy, a szczególnie jak wpadłam do wody.
Gdy oznajmiłam Miluśowi, że muszę wracać ten się nie zasmucił, ale dał mi muszelkę na rzemyku i powiedział, że jeśli o nim pomyślę i ścisnę muszelkę to możemy porozmawiać. Miluś powiedział mi, że ma Pogodo-Łapacz i przez 5 dni nie powinno być sztormu. Bardzo podziękowałam i wsiadłam na statek. Dałam też mojemu przyjacielowi poduszeczkę, żeby o mnie pamiętał i odpłynęłam.
Hanna, kl. 3a
„Wyspa krewetkowa”
Miesiąc temu wypłynęłam statkiem w daleką podróż. Niestety był sztorm, a w dodatku zepsuł mi się radar i kompas. Nie miałam pojęcia, dokąd płynę. Po kilku dniach na horyzoncie zobaczyłam wyspę. Postanowiłam do niej dopłynąć.
Na tej wyspie widziałam pustkę, tylko drzewa z owocami. Nagle zauważyłam Hawajkę, która zaprowadziła mnie do wodza. Tam oprócz wodza spotkałam wiele osób. Większość pań i dziewczynek miały na sobie spódnice zrobione z liści i kwiatów a na górze bluzki z liści lub staniki z kokosów. A mężczyźni i chłopcy nosi tylko biało - krętkowe szorty. Zwierzęta były koloru krewetkowego! Potem poszłam złowić kilka ryb i owoców morza żeby coś zjeść.
Na deser były owoce z krewetkami. Danie wyspy, to KREWETKI a więc wszystko było z krewetkami.
Po kilku dniach udało mi się naprawić radar, a potem po tygodniu naprawiłam kompas. Wsiadłam na statek i wróciłam do domu.
Aleksandra, kl. 3a